piątek, 20 lutego 2015

Fallout NV

Dawno, dawno temu w odległej Ameryce, w czasach, gdy w radiu śpiewał Elvis, naukowcy planowali wejść na księżyc, a psychozę leczono lobotomią, ktoś "przypadkowo" nacisnął czerwony guzik…

Tak mogłabym zacząć bajkę o społeczeństwie, które jak karaluchy ukrywało się w kryptach, aby wtórnie zasiedlić powierzchnię Ziemi po wojnie nuklearnej. O serii Fallout mogłabym mówić dużo i często. Dzieło studia Obsidian Entertainment, Fallout New Vegas, to bez wątpienia to jeden z moich ulubionych tytułów.

Nie przepadam z grami osadzonymi w odległej przyszłości. Dyskretnie je omijam z niewiadomych mi powodów. Można zapytać, co przekonało mnie do tej produkcji? Odpowiedź jest prosta: muzyka i fabuła. Odpalając grę po raz pierwszy nie spodziewałam się, że zostanę przeniesiona w przyszłość, zbudowanej na fundamencie lat 60 XX w. Dla każdego obeznanego z tematem znajdzie się wiele smaczków, które umilają grę. Muzyka jest po prostu cudowna. Włączone radio w pip-boyu bardzo uprzyjemniło mi rozgrywkę. Humor i żarty w grze trzymają poziom, zdecydowanie nie podchodzą pod farsę. Dużo gagów sytuacyjnych i dialogowych można spotkać grając na „zwykłym” trybie. A już nie mówiąc o rozgrywce po wybraniu cechy „Dzikie pustkowia”.

Mogłabym długo opowiadać o wielu pokręconych sytuacjach w grze, ale ta zdecydowanie zmusiła mnie do pozbierania szczęki z podłogi. Tak, mówię o gangu emerytek. :)

A, co robi twoja babcia, gdy nie patrzysz? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz